Minęło już prawie pół roku od niewyjaśnionej tragedii, która rozegrała się w Sosnowcu, a mianowicie śmierci dwóch duchownych. Mimo upływu czasu, śledztwo w tej sprawie nadal trwa i zostało ostatnio przedłużone przez prokuraturę. Pierwsze dochodzenie ma potrwać do 7 września, podczas gdy drugie do 7 października. Powodem dla takiej decyzji jest oczekiwanie na kluczowy dowód, który może połączyć te dwie zagadkowe śmierci.
Szokujące wydarzenia miały miejsce we wtorek, 7 marca. W przeciągu zaledwie półtorej godziny odkryto ciała dwóch duchownych – diakona i księdza, obaj pracowali w katedrze w Sosnowcu. Pierwszy z nich, 26-letni mężczyzna, zmarł na skutek wielu ran kłutych klatki piersiowej i szyi. Drugi, 40-letni duchowny, zginął po uderzeniu pociągu.
Niemniej jednak, choć oficjalne potwierdzenie nie zostało jeszcze wydane, szerzy się plotka, że te dwie tragiczne sytuacje mogą być ze sobą powiązane. Podobno obaj mężczyźni mieli ze sobą konflikt już od pewnego czasu. Starszy z nich najprawdopodobniej zaatakował młodszego, a później popełnił samobójstwo. Jeden z detektywów nieoficjalnie potwierdził znalezienie noża przy ciele 40-latka.
Do tej pory w śledztwie przeprowadzono szereg czynności, w tym sekcję zwłok, zabezpieczono monitoring oraz przeprowadzono toksykologiczną analizę ciał. Wyniki badań pokazały, że ksiądz potrącony przez pociąg nie był pod wpływem substancji zmieniających stan psychiczny.
Ostatnim elementem śledztwa, który spowodował jego przedłużenie, jest telefon należący do 40-latka. Według prokuratury wiadomości znajdujące się na urządzeniu mogą pomóc w ustaleniu powodów tragedii.
– Na razie biegły nie zdołał złamać hasła do telefonu i poprosił o więcej czasu na dostarczenie analizy – powiedział rzecznik prokuratury.
Istnieje możliwość, że terminy zakończenia śledztw zostaną ponownie przedłużone.